Piękno ukryte w trójkątach

Kilka dni temu postanowiłem odwiedzić malarkę p. Krystynę Krzyszczyk w jej artystycznej pracowni, o której to twórczości słyszałem wiele pochlebnych opinii. Drzwi otworzyła mi niewysoka kobieta z twarzą ozdobioną uśmiechem. Na jej widok pomyślałem jak niewiele osób posiada hojność obdarzania nim nieznajomego człowieka. Zostałem zaproszony do pracowni. Pełno obrazów wiszących na ścianach, a na sztalugach niedokończone prace. Atmosfera magii. Porywczą wyobraźnie i entuzjazm do malarstwa czuje się zewsząd. Ona unosi się w powietrzu. W obrazach przeważają kompozycje złożone z trójkątów. Wszystkie wykonane w technice olejnej.

„Dlaczego na pani obrazach przeważają figury geometryczne” – zapytałem.

„Proszę nie myśleć, że są Trójkąty Bermudzkie” – odpowiedziała widząc moje zaniepokojenie.

„To przyszłość i przeszłość mojego świata w nic ulokowana. Niektóre z nich są trójkątami równobocznymi. One są niebezpieczniejsze. One są kolorami tęczy. Rozpraszają chmury i przywracają wiarę w człowieka i piękne życie. Chociaż i one mają ostre krawędzie jak pan widzi. Grożą, ale i potrafią pieścić nasze zmysły. Niech pan spojrzy na ten”. Wskazała niebieski trójkąt. Był jednym z wielu, które składały się na powstającą na płótnie postać kobiety.

„Proszę ukierunkować wzrok na nim i zamknąć oczy. Ten trójkąt się do pana przytuli”. Zrobiłem to. Poczułem dziwne mrowienie przechodzące przez moje ciało.

Spojrzałem na kilka niedokończonych prac. Uwięzione na nich trójkąty niczym słowiki w złotych klatkach sprawiały wrażenie jakby chciały uciec pokaramy powstających obrazów. Artystka widząc, że przypatruje im się z uwagą, jakby czytając w moich myślach odezwała się. „One nigdzie nie uciekną. Im jest tu bardzo dobrze. Dokarmiam je kolorami z mojej wyobraźni. Muszą tylko widzieć uśmiech na mojej twarzy, a jemu nie mogą towarzyszyć smutne oczy”. – powiedziała obdarowując mnie przelotnym, uśmiechniętym spojrzeniem.

Spojrzałem na artystkę. To talent dodając jej urodzie blasku. Malując ten swój świat ukryty w trójkątach stara się go pokonać, że każdy może zostać artystą. Ale ja w to nie wierzę. Talent ukryty w tej artystce podąża za nią by zostać na stałe w sklepieniu świątyni, którą nazywamy życiem. Niewielu artystom jest to dane. Podziękowałem za umożliwienie mi obejrzenia jej twórczości. Znów ten uśmiech. Tym razem na pożegnanie. I jeszcze słowa których dźwięk i ich tajemniczy sens towarzyszył mi przez całą drogę powrotną. „Proszę pana – ze wszystkiego można uczynić rzecz piękną. Nawet pan sobie ni zdaje sprawy ileż trzeba odwagi, aby wykorzystać to coś o nazywa się talentem. Stworzyć coś odpornego na ciosy  tego świata i pokonać strach przed porażką. Ale musi pan wiedzieć, że do powstania każdej artystycznej pracy potrzeba udziału dwojga ludzi. Tego co ma talent i tego co daje mu natchnienie”.

Spędziłem w pracowni sporo czasu, a wydaje mi się, że byłem tam zaledwie kilka minut. Zapomniałem zadać artystce podstawowe pytanie. Skąd czerpie natchnienie? Chociaż patrząc na artystkę chyba znam odpowiedź. Myślę, że odpowiedź brzmiała by tak: Natchnienie ukryłam, w uśmiechu którym obdarzam wszystko co mnie otacza. Bo on jest jednakowy i zrozumiały na całym świecie.

Długo nie mogłem zasnąć i myśląc o obrazach p. Krystyny Krzyszczyk i ukrytych w trójkątach tajemnicach. Postanowiłem odwiedzić artystkę w najbliższym czasie raz jeszcze.

Autor:
Eugeniusz Ślusarski – Dziennikarz Obywatelski